niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 5


Noc miała się ku końcowi. Intensywny kolor nieba zaczynał blaknąć za sprawą słońca, które już niebawem miało wystrzelić zza linii horyzontu. Koła zielonego kabrioletu obracały się szybko po autostradzie krajowej. Dziewczyna i chłopak jechali w pełnym milczeniu, bowiem żadne z nich od momentu wyruszenia w trasę nie wypowiedziało ani pół słowa. Blue była przekonana, że Izzy jest na nią zły. Nie wiedziała tylko, z jakiego powodu. Ona przecież musiała tam pojechać. Nie mogła się tam nie pojawić. Tyle, że przez to nagłe i niezapowiedziane porwanie (przecież każdy nienormalny psychopata zapowiada porwania, co nie?) Izzy stał się milczący i nie zmrużył w nocy oka - sen z powiek i jakąkolwiek chęć rozmowy odbierała mu dodatkowo wskazówka prędkościomierza, oscylująca miedzy sto dziewięćdziesiąt a dwieście na godzinę. Blondynka nie zdejmowała nogi z gazu nawet w terenie zabudowanym, który, na dobrą sprawę, dawno temu zostawili za sobą.
Gdy słońce wreszcie pojawiło się na widnokręgu chłopak miał kompletnie dość. Niedobór narkotyków w jego ciele niemiłosiernie potęgował wrażenie, że świat w około nieprzyjemnie napiera na jego głowę. Czuł się, jakby siła przeciążeń miała z chwilę rozsadzić go od środka.
- Zwolnij wreszcie, do cholery! - wydarł się Jeff, na co Blue zareagowała hamowaniem tak ostrym, że Izzy z impetem uderzył się w czoło o deskę rozdzielczą.
Ciemnowłosy chłopak zaczął rozmasowywać bolące miejsce, soczyście przy tym klnąc. Blondynka siedziała bokiem do kierunku jazdy, wpatrując się wzrokiem bez emocji prosto w Stradlina.
Gdy ich oczy się spotkały, chłopak wręcz poczuł chłód bijący z myśli dziewczyny.
Kazał jej zwolnić.
Nie powinien.
Nie miał prawa, to ona prowadzi.
Ona.
Nie on.
- To ja prowadzę. Ja, nie ty. - powiedziała głosem równie wypranym z emocji co jej spojrzenie, ale w środku się w niej gotowało. Izzy znał ją zaledwie kilkanaście godzin i za cały magiczny proszek świata nie wiedział, jak ma przy niej postępować. Być uległym czy może raczej twardo obstawać przy swoim? Spróbować z nią dyskutować, nakazać jej co ma robić, delikatnie coś zaproponować czy w ostateczności użyć wobec niej siły?
Minuty mijały, słońce pięło się coraz wyżej, a Izzy w dalszym ciągu bił się z myślami. Gdy w jego głowie trwała gorączkowa gonitwa, ona była wyciszona, a jej umysł niczym niezaprzątnięty, jak niezmącona tafla wodna. Chłopak rozejrzał się wokoło. Po obu stronach szosy ciągnęły się pasy zbitych lasów i łąk, a między nimi znajdowały się niewielkie jeziora, mieniące się nieśmiało pośród traw. Za sobą mieli prostą drogę, nad którą zaczynały unosić się pierwsze fale gorąca. Spojrzał do przodu i zobaczył, że pas asfaltu skręca, chowając się za kępą drzew.
To takie trudne, dokonać wyboru. Zwrócić czy jechać do przodu, wciąż dalej i dalej, odkryć, co kryje się za następnym zakrętem?
Blue zaczęła wiercić się na swoim fotelu. Nie podobało jej się, że Izzy tak długo się zastanawia, praktycznie zapominając o jej obecności, a rozgląda się tylko na boki jak kurczak, używając do myślenia zapewne takiej samej liczby szarych komórek co kurczak.
Myśl ta spowodowała pojawienie się na twarzy dziewczyny z lekka złośliwego uśmieszku, oparła się jednak pokusie, by wyjawić ją towarzyszowi podróży. Z bliżej nieokreślonych przyczyn i pobudek zależało jej, by tego jednego człowieka do siebie nie zrazić. W zamian zapytała się tylko:
- Mogę już jechać dalej?
Izzy drgnął niespokojnie i budząc się z letargu zamrugał gwałtownie powiekami.
- Chwileczkę - odparł i wyjął z kieszeni woreczek, który schował tam poprzedniego dnia.
W czasie gdy chłopak usypywał z ostatniej działki heroiny kreskę, Blue otworzyła schowek i zaczęła go gruntownie przeszukiwać. Parę sekund później na jej kolanach spoczął stosik kaset, wśród których znaleźli się Stonesi, Queen, AC/DC, Van Halen, KISS, Def Lepparf i jeszcze parę innych.
Obok rozległo się pociągnięcie nosem i Stradlin rozparł się wygodnie na swoim miejscu. Z pojawieniem się nowej dawki narkotyku przestało mu cokolwiek przeszkadzać - podróż w nieznanym kierunku i wbrew swojej woli, nawet słońce, które zaczęło przypiekać i zmusiło oboje do pozbycia się kurtek i rzuceniu ich na tylne siedzenie.
Dziewczyna wrzuciła pierwszą lepszą kasetę do odtwarzacza, a gdy Jeff odpowiedział na jej pytające spojrzenie skinieniem głowy, docisnęła pedał gazu do podłogi. Silnik zwiększył obroty i z miejsca wyrwali do przodu.
***

Gdy skończyła się kolejna z rzędu kaseta Izzy odtrącił rękę Blue, która sięgała po następny album.
- No co? - zapytała się Jeffa, rzucając mu zdziwione spojrzenie.
- Patrz na drogę - rzucił tylko w odpowiedzi. - Mam zamiar Ci pośpiewać.
- Postradałeś rozum! - dziewczyna odchyliła głowę do tyłu i wybuchnęła perlistym śmiechem, chociaż właściwie jeszcze nie słyszała, jak śpiewa. - Zostawiłeś go gdzieś w tyle na autostradzie. Ale wiesz co? Mi to pasuje. Uwielbiam, gdy ludzie przestają myśleć racjonalnie.
Chłopak momentalnie spoważniał.
- To jest dobre! - wykrzyknął i rzucił się na schowek-w-którym-jest-wszystko w poszukiwaniu kartki i czegoś do pisania. Znalazł cały zeszyt i ołówek.
Skreślił szybko kilka wersów. Popatrzył chwilę na pozostające w tyle drzewa i dopisał jeszcze parę słów.
Blue w milczeniu obserwowała Izzy'ego, bojąc się, że rzeczywiście za mocno go przygrzało słoneczko, które, nawiasem mówiąc, prażyło teraz niemiłosiernie.
- Posłuchaj - mruknął Stradlin swoim normalnym, stradlinowym pomrukiem i zaintonował równie mrukliwą, stradlinową melodię:

He lost his mind today 
He left it out back on the highway 
On "65" 

She loved him yesterday 
Yesterday´s over 
I said ok 
And that´s allright 
Time moves on 
That´s the way 
We live and hope to see the next day 
And that´s allright 

Sometimes these things they are so easy 
Sometimes these things they are so cold 
Sometimes these things just seem to 
Rip you right in two 
Oh no man don´t let´em get you...



Blue nie wiedziała, co ma zrobić. Pierwsze, co ją zamurowało, to głos chłopaka. Wkradał się w najdalsze zakątki jej umysłu, gdzie rozbrzmiewał i świdrował w jej myślach. Drugie to fakt, że ktoś przerobił jej słowa na... piosenkę. Niewątpliwie była świadkiem objawienia niezwykłego talentu i geniuszu.

Izzy jakby powrócił z dalekiej, mrocznej krainy i zapytał się normalnym już tonem:
- Wiesz, skoro tyle interesujących rzeczy jest w tym nie wielkim schowku to ciekawe, co jest w bagażniku.
Oboje wymienili spojrzenia połączone z chytrymi uśmieszkami. Blue zatrzymała samochód, trzasnęły drzwiczki. Parę kroków po rozgrzanym asfalcie, przekręcenie kluczyka w zamku bagażnika i oczom Izzy'ego i Blue ukazały się równiutkie rzędy błyszczących się w słońcu butelek i mnóstwo woreczków o białej zawartości.
- O taaaaak... - zamruczał zadowolony Izzy. Teraz mógłby jechać nawet do Kambodży.


__________________________________
Zapraszam do komentowania :3





5 komentarzy:

  1. :ooo
    No nie! Wiesz co?! Przegięłaś ;__; W sensie z ... książkowością tych opisów, o ile można tak powiedzieć ;_; Jesteś za dobra, no.
    "- O taaaaak... - zamruczał zadowolony Izzy. Teraz mógłby jechać nawet do Kambodży."
    "- O taaaaak... - zamruczał zadowolony Izzy."
    "zamruczał zadowolony Izzy"
    HEHEHEHEHEHEHEHHE *_____________________*
    A tak poza tym, to te takie opisy słońca, lasu i w ogóle dnia i nocy są piękne, no mówiłam, no.
    A jeszcze z tą piosenką... :3 He. No wiesz jak jest, nie? Ale to i tak jest idealne *____* I jeszcze ci bohaterowie... *_____*
    Jesteś najlepszym kaloszem od pary, jakiego mam <3
    ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja pierdolę. No teraz to mnie zatkało. Jak ja kocham takie klimaty. "Zawrócić czy jechać do przodu, wciąż dalej i dalej, odkryć, co kryje się za następnym zakrętem?" Ja pierdolę, no nie no, człowieku. Podróż to jest chyba najwspanialszy pomysł na opowiadania. Wyobraźnia mi świruję, widzę to wszystko, jakby było OBOK, jarzysz? I jeszcze Izzy. No, a Izzy przecież wymiata. Świetnie Go tu opisujesz, taki PRAWDZIWY Izzy. te opisy, to wszystko, no ja nie mogę. I wiesz co jest najlepsze? Że rzadko znajduję tu opowiadania, które naprawdę mają w sobie coś takiego "na serio". Chodzi mi o to, że ludzie skupiają się na tym aby było jak najprościej, żeby było śmiesznie, debilnie i schizowo i żeby wszyscy tylko się uśmiali. Tutaj jest coś przy czym można MYŚLEĆ. Matko Boska.

    Pozdrawiam, Astra.
    http://they-call-me-the-hurricane.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. {SPAAAAAAAM - żeby nie było, że nie uprzedzałam}
    Noc dobry, człowieku, który masz bloga i pecha, że tego bloga znalazłam :D Tak sobie siedziałam i napisało mi się głupi, krótki prolog o niczym, gdzie Izzy Stradlin siada na kaktusie. Chcesz poczytać? No chcesz, przecież widzę ten uśmiech! (Chyba że to grymas mordercy... Ale to nie grymas mordercy, prawda? .__.) To ten... no link:

    http://are-you-gonna-go-my-way.blogspot.com

    PS. Możecie krzyczeć! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Guten Tag! A tak serio, to zostałaś nominowana do Versatile Blogger Award, więc zapraszam tu http://highway-to-wherever.blogspot.com/ po zasady tej zabawy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodaję ten komentarz, dodaję i dodać nie mogę ;_; głupi telefon.
    OJEJ! ZZUUZZ! Wróć tutaj i dodaj następny rozdział tego przegenialnego opowiadania!
    Jest przegenialne!
    Bohaterowie są bezbłędnie wykreowani (Izzy *w*), świetnie opisujesz te wszystkie krajobrazy i w ogóle wszystko świetnie opisujesz! Bardzo jestem ciekawa, co się dalej wydarzy. Jak już ktoś napisał wcześniej, podróż to zajebisty temat na opowiadanie. No i ta Blue - chora psychicznie dziewczyna, przez co jeszcze bardziej interesująca. Wszystko jest takie... bezbłedne i obłędne w tym opowiadaniu. Ukłony! Chce więcej.

    OdpowiedzUsuń