Anna szukała kluczy w torebce, starając się zbytnio nie hałasować. Była trzecia w nocy i Izzy z Blue najprawdopodobniej spali, więc nie chciała ich obudzić. Taką miała nadzieję, że spali. Według gorszego scenariusza Blue mogła zamordować chłopaka i obecnie chować jego szczątki po śmietnikach Nowego Jorku. A w najczarniejszym z czarnych scenariuszy, Izzy i Blue mieli się w sobie zakochać i obecnie poddawać próbie wytrzymałość sprężyn w łóżku. Jednak jak na takie zajęcia, na klatce było za cicho - przy tak cienkich ścianach Skye słyszałaby każde zgięcie się sprężyny.
Dziewczyna próbowała odgonić natrętne obrazy potrząśnięciem głowy, ale sprawiło to tylko, że jej słabe poczucie równowagi zostało całkowicie unicestwione i zatoczyła się na drzwi, które... były otwarte.
Bliskie spotkanie z wykafelkowaną podłogą korytarza sprawiło, że głowę Ann rozrywał niesamowity ból. Z rozciętego łuku brwiowego sączyła się na podłogę krew, jednak przypływ adrenaliny sprawił, ze w tym momencie najważniejszą rzeczą stało się pytanie, które zdominowało całkowicie jej świadomość: gdzie jest Blue?
Przeszukanie małego mieszkania zajęło dziewczynie paręnaście sekund, ale po jej przyjaciółce i Izzy'm pozostały tylko kubki po kiślu i wszechobecne śmieci.
Czarnowłosa wróciła na klatkę, przysiadła na schodach i chowając głowę w ramionach, zaniosła się rzewnym płaczem.
*kilka godzin później*
Telefon dzwonił i dzwonił, a czarnowłosa dziewczyna siedziała tylko na kuchennym krześle, patrząc się tępo w aparat. Blue by nie zadzwoniła, nigdy nie dzwoniła jak znikała, taką miały niepisaną umowę. Po prostu wracała, kiedy miała na to ochotę. Ale zwykle było to parę godzin i dziewczyna nigdy nie wychodziła, gdy Ann nie było w domu.
Czarnowłosa mrugnęła parę razy, by pozbyć się nieprzyjemnego pieczenia w kącikach oczu. Po chwili dwie wielkie łzy znalazły się na jej policzkach, a po nich spłynęły następne i następne.
Siedziała tak jeszcze przez wiele kwadransów, aż w pewnym momencie usłyszała głośne pukanie do drzwi i nawoływanie:
- Anna? Blue? Jesteście tam? - to Alice stała pod drzwiami. Jednak hałasy w tle zrodziły w Ann przekonanie, że jej przyjaciółka nie jest sama. Nie myliła się.
- Stradlin! Otwieraj, kurwa! Albo wchodzimy siłą! - jakiś miękki, męski głos zaczął krzyczeć jednocześnie z Alice, w której tonie już dało się wyczuć panikę.
Trzeci głos, bardzo skrzeczący, uciszył wszystkich, po czym powiedział ciszej:
- A sprawdziliście, czy może drzwi nie są otwarte?
Po chwili ciszy rozległo się skrzypnięcie zawiasów. Alice wpadła jak burza do mieszkania i gdy spojrzała w stronę kuchni, serce w niej zamarło. Anna siedziała przy stole, włosy miała kompletnie rozczochrane, a połowa twarzy ubarwiona była ciemnoczerwoną posoką, w której strumyk łez zrobił przerwę. We krwi była także bluzka dziewczyny i spodnie, a sama wydawała się nierealnie blada.
Isbell stała w progu i pierwszy raz w życiu nie wiedziała, co powiedzieć. Za nią w drzwiach pojawiły się twarze trzech mężczyzn o długich włosach i kupa włosów, które były czwartym z nich. Zza zszokowanej ściany kudłów, z której dało się usłyszeć takie wyrażenia, jak "W chuj", "O kurwa" i "Ja pierdolę", a także setki innych, niesklasyfikowanych jeszcze przekleństw, wybił się niepewny, kobiecy głos.
- Stevie, co się dzieje? Nic nie widzę...
Niższy z dwóch blondynów odwrócił się do tyłu i przepuścił przed siebie młodą dziewczynę, na oko w piątym miesiącu ciąży, którą trzymał kurczowo za rękę. Miała duże zielone oczy w kształcie migdałów, pełne usta w kolorze dojrzałej maliny i kasztanowe włosy. Wydawała się być tak krucha i delikatna, jakby miał ją połamać lekki powiew wiatru.
Gdy zobaczyła Annę, na jej twarzy wpierw wymalowało się zdziwienie, ale już ułamek sekundy zastąpiła je determinacja.
- Steven, weź jakiś ręcznik - powiedziała do chłopaka, puściła jego rękę i podeszła do Skye. Palcami odgarnęła jej włosy z twarzy, a jej ukochany rozglądał się w łazience za ręcznikiem.
- Mam na imię Lise - zaczęła dziewczyna. - Wszystko będzie dobrze. Cii, nie płacz... - mówiła do Ann gładząc ją po policzku, gdy Steve przyniósł jej wilgotny ręcznik. - Pomożemy ci - uśmiechnęła się delikatnie do zakrwawionej dziewczyny i zaczęła przecierać jej twarz. - Opowiedz nam, co się stało. Pomożemy ci - dodała, na co kąciki ust czarnowłosej lekko drgnęły i uniosły się w marnej imitacji uśmiechu.
__________________________________________
Okej, napisałam. Bohaterów uzupełnię w najbliższych dniach, teraz nie mam czasu.
Krótko, niestety :c
Komentujcie! :)
KOMENTUJĘ *________________________*
OdpowiedzUsuńOjeeej. To ja! TO JA TO JA TO JA TO JA! *____*
I mam zielone oczy i kasztanowe włosy *_________* Jestem taka piękna, że zaraz popadnę w kompleksy na tle samej siebie :oo
KOCHAM CIĘ ZA TĄ MNIE, ZA TĄ MNIE W CIĄŻY, ZA TĄ MNIE W CIĄŻY ZE STEVENEM (?) :OOOO
I ZA TE OPISY I ZA TO ŁAAAŁ, BO OJACIE, TO TAKIE PIĘKNE BYŁO (CHOCIAŻ FAKTYCZNIE KRÓTKIE, ALE Z PRETENSJAMI TO DO MNIE XD) I MOGŁABYM CZYTAĆ I CZYTAĆ I CZYTAĆ *_______________*
Chociaż biedna Anna, matko, ona musi się tak strasznie martwić o Blue... No masakra...
Najlepszy to po prostu był ten przebłysk inteligencji Axla xD "- A sprawdziliście, czy może drzwi nie są otwarte?" XDDDD
No rozpierdolił mnie ten rozdział, nie ma co xD Nawet armia płaszczek ( *____________*
*___________*
*__________*
*__________*
*_________*
*___________*
*_____________*
*____________*
*__________*
*___________*
*___________*
*___________*
*_________*
*_________*
*__________*) tego nie wyraża xD W sensie kocham to opowiadanie i normalnie ja w nim jestem :ooo
I ONO MIMO TO DALEJ JEST SUPER! xD
*__________________________________________*
Najgłupszy komentarz mojego autorstwa, przygotuj się:
OdpowiedzUsuńJestę, przybyłę, sieję zamętełę ^^
Anna jest chyba jakaś przygłupia, albo dobrze udaje. Jak mogło jej w ogóle przyjść do głowy, że siedząc w domu z Izzym Stradlinem sam kurwa na sam, w grę wchodzi jakiekolwiek spanie, no?!
Druga opcja, ta ze szczątkami, wydaje się milion razy bardziej prawdopodobna, bo przecież to IZZY i taką szczątkę Izzy'ego to można chociaż w ramkę oprawić xD
Trzecia opcja... Staję się zbokiem, ale ta opcja byłaby najbardziej odpowiednią opcją ^^
TE POŚCIGI, TE WYBUCHY! KTO PRZYSZEDŁ Z ALICE?! O.O
Hehe, żartowałam, dobrze wiem, że to Gunsi, no bo przecież kto inny chciałby wyważać otwarte drzwi (za wyjątkiem mnie i kilku niesklasyfikowanych idiotów?).
A z nimi Lise, która łazi ze Stevenem za rąsię i w ogóle gadająca ściana włosów *.* (chcę taką na uro... CO KURWA?!) JAK LISE?! SKĄD TAM LISE?! TAM JEST LIZELOTTA ZAPŁODNIONA PRZEZ... kogo, kurwa?! o.O Stevena? No, no... Ci perkusiści i ich pałeczki xD Dosyć zboczonych żartów o Lise, to nieładnie, Szatanu!
Lise – Lotte pomaga, jakie to normalne. Ona pomaga nawet jak nie wie, co się dzieje xD Magia bycia Lizelottą ;D
*_________*
OdpowiedzUsuńJak na ciebie to krótko, albo mi się zdaje xD Mhm, whatever. Jak pisałam, głowę mi rozsadza, ale postaram się napisać w miarę ogarniętego komentarza.
"Bliskie spotkanie z wykafelkowaną podłogą" XD Rozśmieszyło mnie to. Czyli... Weszła tam, w sumie wleciała, krew się polała i przyszła ludzie? Okej, rozumiem. Pięknie *_* I Liseeee. Pięknie.
Kurwa, przepraszam, ale zaraz umrę. Przepraszam, przepraszam, przepraszam!